wtorek, 10 stycznia 2017

Kylie Jenner jako ikona? Ideały XXI wieku.

Cześć Kochani! :)

Dziękuję bardzo za zainteresowanie ostatnim postem. Jest to dla mnie duża dawka motywacji. Mam kilka ciekawych pomysłów na nowe wpisy i myślę, że każdy z Was znajdzie tu coś dla siebie niezależnie od płci, wieku, zainteresowań i poglądów :) Szykuję też projekt pt: "Bohater miesiąca", który ukazywać się będzie przez dłuższy okres czasu i to cyklicznie :)

Po tym krótkim informacyjnym wstępie... Czas na wprowadzenie do właściwego tematu posta. Dzisiaj chciałabym zwrócić uwagę na powszechną tendencję dążenia do bycia kimś innym, maskowania tego jacy w istocie jesteśmy, przyjmowania fałszywych, nieodpowiednich wzorców...

Mam takie wrażenie, że młode pokolenie (tak-mam na myśli również moich rówieśników) gna za czymś co jest warte tyle co 2000 pesos kolumbijskich w dwóch banknotach (tylko dla fanów "Kilera").  Jest to dla mnie tak przykre, że czasem autentycznie wstydzę się za moich znajomych- za to jak wyglądają i jak się zachowują. Oczywiście- żyjemy w wolnym kraju i możemy robić co chcemy oraz być kim chcemy. Jeśli mamy chęć wyznawać pastafarianizm, nosić zielone włosy w różowe groszki i zakładać skarpety do sandałów- róbmy to. Problem tkwi w tym, że coraz częściej gubimy się w tym wszystkim i tracimy własną tożsamość. Tak oto z Kasi (fikcja) powstaję ksero ksera z ksera, a Marek zmusza się do oglądania Ligi Mistrzów UEFA, bo wszyscy jego kumple to robią... Wszystko to tworzy jedną wielką imitację. Wzorcami stają się np. osoby, które swoje "sukcesy" opierają na sławnym rodzeństwie lub masie operacji plastycznych w młodym wieku.



UWAGA retrospekcja z mojego życia!

Kiedyś, gdy byłam jeszcze mała, około 4 roku życia zafascynowałam się bajkami o superbohaterach. W czołówce najlepszych wyróżniam "Odlotowe Agentki", "Fantometkę" i "Iniemamocnych". Zainspirowana, stworzyłam z pomocą mojego kreatywnego Taty alter ego! Sama stałam się tajną agentką i czułam się tak, jakbym naprawdę ratowała świat przed zagładą. Pewności siebie dodawał mi świetny strój, który powstawał pod okiem niezastąpionego projektanta mody- Pitera (czyt. Tata). Wyobraźcie sobie małego brzdąca biegającego w środku lata w kozakach zimowych, kombinezonie tajniaka, w masce uszytej ze starego podkoszulka... Do tego wbiegającego do mieszkań sąsiadów krzycząc: "JESTEM FANTOMETKĄ!!!". Tak, to cała ja. Tęsknie często za taką beztroską, za takim przekonaniem, że to ode mnie zależą losy świata.

Przez to wtrącenie chciałam przedstawić jak to wszystko wyglądało kiedyś. Pomimo tego, że byłam wyjątkowo szalonym dzieckiem, które wierzyło w to, że zabawki w nocy się ruszają, wiem, że nie tylko ja bawiłam się w ten sposób. W przedszkolu, na podwórku wszyscy wymyślaliśmy takie niewinne, chwilowe osobowości, w które się wcielaliśmy...

Jednak, gdy teraz patrzę na profile niektórych tych osób, z którymi przeżywałam najlepsze chwile dzieciństwa odnoszę wrażenie, że są to inne osoby. Inne, a w pewien sposób takie same.
Dziewczyny, co z Wami? Dlaczego się nie uśmiechacie na zdjęciach? Czemu Wasze profilowe wyglądają jak wyjęte z jakiegoś taniego żurnala? Wybałuszone usta, wykonturowana twarz, ściśnięte piersi, wzrok wrednej małpy i jakiś "mądry" cytat o życiu w opisie. Nie rozumiem jak można zapominać o tym, że to Nasz szczery uśmiech jest najlepszą wizytówką i atutem każdej z Nas! :)

Kojarzę z mojej podstawówki, a później gimnazjum (chodziłam przez 9 lat do tej samej szkoły integracyjnej) taką prześliczną dziewczynę. Uznajmy, że miała na imię Laura. Miała lekko pokręcone, blond włosy, duże zielone oczy, pełne usta i dziewczęcy urok w sobie. Do tego była miła i skromna. Mijały lata, każdy dorastał (nie wspomniałam, że była 2 lata młodsza i poznałyśmy się na zajęciach koła teatralnego), ja skończyłam szkołę, poszłam do liceum i... Spotkałam Laurę pewnego dnia na przystanku autobusowym. Patrząc na to jak zmalowana była, zrobiło mi się głupio (a nie powinno!), że młodsza koleżanka opanowała lepiej tajniki zawodowego makijażu ode mnie... Sama byłam ledwo co "maźnięta" kosmetykami, bo wolę pospać rano dłużej niż budować maskę o świcie. Wracając- chodzi mi o to, że Laura przykryta warstwą podkładu, korektorów i innych, wcale nie była ładna. Była tandetna i taka sama jak inne dziewczyny. Straciła "to coś", a jej naturalna uroda przestała istnieć. Do tego ubyło jej rozumu. Podczas rozmowy zrozumiałam, że stała się taka pusta, "bezpłciowa", po prostu pospolita. Może Wam się wydawać, czytając to wspomnienie, że był to dla mnie szok i coś typu "wydarzenia dnia". Otóż nie, takich "szoków" doznałam już wiele razy w życiu. Jednak ten przykład jest najlepszym na ukazanie tego jak z czegoś zrobić nic.

Często przeglądając instagrama spotykam się z profilami wręcz prowokującymi, jak dla mnie niesmacznymi. Te konta prowadzone są często przez moje rówieśniczki lub nawet młodsze dziewczyny. Zdjęcia typu "wypnę się tyłkiem przy lustrze"; "zrobię ponętną minę"; "pokaże połowę piersi"; "after shower selfie". Zadziwia mnie to, w jaki sposób dziś pozyskuje się uwagę. Nie wiem czy jest się czym szczycić jeśli pokazujesz swoje ciało i za to zbierasz lajki (chyba, że jesteś prawdziwym fitness freakiem i prowadzisz fotobloga). Promować własną osobę należy poprzez rozwój osobowości, pasji i ekspresję tego co w nas "siedzi". Inteligencja jest sexy!

 Chociaż duża część osób i tak nadal będzie wyznawać motto: "Mózgu i tak się nie r*cha" ;)

Najgorsze w tym jest to, że wszyscy się uczymy od starszych. Chcąc nie chcąc- starsi koledzy, siostry i bracia są dla Nas w pewnym sensie wzorem i autorytetem. Nie dziwię się zatem, że coraz młodsze osoby zaczynają kreować się na takie "Kylie". Nie jestem też pewna czy te osoby, chociaż próbowały zabłysnąć w społeczeństwie jako "JA". Wydaje mi się, że za bardzo boimy się braku akceptacji.       W wielu przypadkach pewnie jej nie otrzymamy. W końcu dla wielu bycie "cool" to podstawowy priorytet. A wiesz co? Ty i tak jesteś fajny/-a taki/-a jaki/-a jesteś. Uwierz mi.
Ja staram się być sobą- mam znajomych i kilku przyjaciół. Ba, nawet jakimś cudem mam chłopaka   (i to już spory okres czasu) który akceptuje mnie z pakietem wszystkich "dziwactw" i nie-takich-cool-rzeczy.  :) To mi zdecydowanie wystarcza. Wiem, że te osoby, którymi się otaczam będą przy mnie niezależnie od lajków lub tego jaki makijaż nakładam.
  
Nie chciałabym, żeby ktoś czytając to co piszę stwierdził, że próbuje zrobić z siebie coś w stylu "ostatniej normalnej dziewczyny świata". Każdy ma swoje wady, każdy ma słabsze strony. Staram się jedynie zwrócić uwagę na realną sytuację. 

Powinna istnieć wyraźna granica między inspirowaniem się kimś, docenianiem jego działalności a ślepą fascynacją, dążeniem do przejęcia ich osobowości. Nigdy się to Nam nie uda, a jedyne co osiągniemy to odebranie własnej indywidualności. Jako dzieci bawimy się w przyjmowanie chwilowych ról, ale nie stanowi to zagrożenia. Jest to normalna sytuacja, związana z kreowaniem fantazji. Problem zaczyna się wtedy, gdy w pełni świadomie wkładamy cudze maski na stałe.

Na koniec chciałabym opisać Wam pewną sytuacją, która miała miejsce w tą niedzielę. Wraz z moimi rodzicami i rodzicami mojego chłopaka wybraliśmy się do WDK na prelekcję i krótkometrażowy film na temat Brygady Świętokrzyskiej walczącej z Sowietami pacyfikującymi ziemie świętokrzyskie. Po seansie można było podejść, porozmawiać chwilę i zrobić sobie zdjęcie z jednym z ostatnich brygadzistów- kapitanem Stanisławem Turskim. Podeszłam więc nieśmiało do niego przygnieciona ogromem jego przeżyć i poświęcenia... "Gratuluję Panu odwagi. Z takiej Polski jestem dumna."- powiedziałam- "Drogie dziecko, pamiętaj, że ja -kpt. Turski-  Ci to mówię... Rób tak samo jak ja robiłem. Bądź odważna i powtarzaj to innym"-odparł. Odeszłam pełna emocji i takiego wewnętrznego napięcia- dostałam swego rodzaju rozkaz. Nie oznacza on oczywiście brania bagnetu na broń. Sądzę, że ma on o wiele głębszy sens. Sami zastanówcie się, jak Wy byście odebrali te słowa :)

 kpt. Turski


Podzielcie się w komentarzach Waszym zdaniem na temat :) Czy jest ktoś kto Was inspiruje? Kogo podziwiacie?

Odsyłam także do poprzednich postów:

 http://metrsiedemdziesiatbuntu.blogspot.com/2017/01/schudne-6-kg-czyli-postanowienia.html

 http://metrsiedemdziesiatbuntu.blogspot.com/2016/12/swieta-z-ukochanym-telefonem.html


-Julia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz