środa, 26 kwietnia 2017

"Nie ma rzeczy niemożliwych..."- rozmowa z Szymonem


Szymek. 13 lat. Na wózku od dziecka. Sportowiec. Wzór do naśladowania.






J:Jak zaczęła się Twoja przygoda ze sportem? S: Wszystko zaczęło się od tego, że moja mama wyczytała w internecie o zajęciach sportowych ogólnorozwojowych dla niepełnosprawnych… Więc pojechałem spróbować i bardzo mi się to spodobało. Na zajęciach poznałem też mojego obecnego trenera- Krzyśka Pietrzyka. To on mnie zaprosił na mój pierwszy trening koszykówki…
W tym momencie mój tata zaczął poszukiwać dla mnie profesjonalnego wózka do gry w koszykówkę. Odezwał się klub z Łodzi, który zaproponował mi dołączenie do drużyny. Od tamtej pory tam grałem (6 lat temu). J: Zaraz, zaraz… Chcesz powiedzieć, że jeździłeś do Łodzi na treningi?! S: Tak. Raz w tygodniu 280 km w dwie strony. J: To niesamowite poświęcenie. S: Ale warto było. Dzięki temu wiele się nauczyłem, zaczynałem tak naprawdę od podstaw. J: A co dalej? S: Po dwóch latach grania w Łodzi, w końcu stwierdziliśmy, że to jeżdżenie było zbyt męczące. Dlatego mój tata wraz z Krzyśkiem Pietrzykiem założyli klub w Kielcach. Zebraliśmy chłopaków z różnych pobliskich rejonów- ze Starachowic, z Łagowa, z okolic Górna- no i udało nam się skompletować drużynę. Mój tata objął stanowisko menadżera, wspominany już wcześniej Krzysiek Pietrzyk trenera. J: Z tego co zauważyłam, zawodnicy w Waszym Klubie (Pactum Scyzory Kielce) są dosyć zróżnicowani wiekowo. Czy to nie przeszkadza? S: Jestem najmłodszy w drużynie (13 lat), najstarszy z nas ma 40. Najważniejsze jest związanie drużyny, nie ma barier wiekowych. Wszyscy jesteśmy zawodnikami i traktujemy siebie równo. J: Wszyscy dostajecie na treningach wycisk? S: Tak jest. Leje się pot, ale taki właśnie powinien być sport. J: A co daje Ci ten sport i treningi? S: Przede wszystkim z takich względów fizycznych to podniosła mi się odporność, a psychicznie- stałem się silniejszy, bardziej wytrwały, odważny. Jestem teraz śmielszy i otwarty na innych. Wielu niepełnosprawnych boi się odzywać. Zamykają się w domu i nie chcą wychodzić do ludzi. Dzięki trenowaniu ja nie mam takiego problemu. J: Kto jest Twoim Bohaterem? S: Od początku mojej przygody z koszykówką, a zaczęło się to w 2011 r., byłem zapatrzony w Krzyśka Pietrzyka. Jest on paraolimpijczykiem- reprezentował Polskę w Londynie w 2012 roku. Gra też w zagranicznych ligach zawodowych np. we Włoszech. J: Trener jest idolem. Czyli tak naprawdę stale uczysz się pod okiem swojego herosa… Nie czujesz presji? S: Wydaję mi się, że nie czuję aż tak ciężkiej presji. Robię to co lubię. jestem młodszy od reszty zawodników, więc trener też nie wymaga ode mnie żebym był od razu najlepszym zawodnikiem. Mam jeszcze wiele meczów i treningów przed sobą. J: Jakie jest Twoje największe marzenie? S: W przyszłości chciałbym grać na wysokim poziomie w zagranicznej drużynie, bo niestety nasza polska liga nie jest zbytnio przyszłościowa. W Polsce tak naprawdę mało się słyszy o koszykówce na wózkach. W Niemczech, we Włoszech lub Hiszpanii te zawodowe ligi istnieją. Tam koszykówka na wózkach traktowana jest jak każdy inny sport np. piłka ręczna… Najwyższym celem jest też wyjazd na Paraolimpiadę. J: A jakie Twoja drużyna ma obecnie osiągnięcia? S: Najważniejsze z nich to: - dwa razy brązowy medal MP (dwa lata pod rząd) - zwycięstwo w Międzynarodowej Lidze Środkowoeuropejskiej ( złoto w 2016, srebro w 2017) - II miejsce na Pucharze Polski J: Wow… Sporo tego. Zatem czy jesteś z siebie dumny? S: Dla mnie najważniejsze nie są moje sukcesy indywidualne, ale drużynowe. To co osiągamy razem ma największe znaczenie- wtedy cieszę się najbardziej. J: A jak rówieśnicy reagują na Twoją pasję? S: Jeśli gramy na przykład w Kielcach, to znajomi ze szkoły często przychodzą kibicować. Zawsze, gdy wyjeżdżam na turnieje gdzieś dalej lub za granicę - pytają jak poszło. J: Gdyby nie sport, to co? S: Nudziło by mi się! Miałbym za mało emocji w życiu. J: Masz motto? S: Ja mam taką zasadę, żeby się nigdy nie poddawać. Nawet jeśli coś nie pójdzie, jeśli dotknie nas jakaś porażka, to trzeba walczyć do samego końca. Nie ma rzeczy niemożliwych- trzeba działać, próbować i wierzyć w to co robimy. J: Dziękuję Ci za rozmowę i życzę samych sukcesów! S: Dziękuję bardzo :)

1 komentarz:

  1. Uwielbiam ludzi, którzy bez względu na przeciwności losu nie rezygnują z życia i realizują swoje pasje!

    OdpowiedzUsuń